Q8 8Q

Q8 8Q

Kiedy tylko pierwszy raz na nią spojrzałem, a ona mrugnęła do mnie full led’em wiedziałem, że będziemy razem.

Absolutna nowość na rynku, to nie jest lifting poprzedniej generacji, to jest całkowicie nowy model, który jak mniemam narobi sporego zamieszania w segmencie Sport Utility Vehicle. W tym konkretnym przypadku urzekła mnie zarówno sylwetka jak i kolor (Niebieski Galaxis Metalic). Po ośmiu latach rozłąki z czterema pierścieniami padliśmy sobie ponownie w ramiona.

Po dosłownie kilku chwilach wszystkie formalności były załatwione, dealer naprawdę postarał się, aby miedzy mną, a moją nową miłością nie stanęła najdrobniejsza nawet przeszkoda, ale o tym wspomnę jeszcze później. Teraz opowiem Wam o pierwszej nocy spędzonej sam na sam z QQ (czyt. KuKu), jakoś tak spontanicznie ją nazwałem i ksywka natychmiast się przyjęła. Już nikt o niej w domu nie mówi inaczej jak KuKu. Wręczono mi oficjalnie kluczyk, uściśnięto dłoń i życzono szerokiej drogi, bez zbędnej zwłoki przystąpiłem zatem do konsumpcji związku.

Pierwsze wrażenie po zajęciu miejsca w kokpicie można w skrócie opisać sceną znaną z filmu Kogel-mogel kiedy to genialna w swej roli Ewa Kasprzyk mówi do swojego filmowego męża Zdzisława Wardejna: – Marian… tu jest jakby luksusowo…

Wygoda, przestrzeń, ład, porządek, spokój i harmonia charakteryzują wnętrze Q ósemki. Kabina jest nadspodziewanie przestronna, przy moim niemałym (czasami 199 – a czaszami nawet 200 cm) wzroście czuję się w nim nad wyraz swobodnie. Dużym zaskoczeniem jest ilość miejsca w drugim rzędzie, przy fotelu ustawionym wg moich wymagań, na tylnej kanapie za mną mieści się swobodnie jeszcze jeden pasażer w gabarytach zbliżonych do zdrowo odżywionego Ogra, któremu nie brakuje miejsca również nad głową (czy Ogry mają głowy, czy to jakoś inaczej należy określać?) Sprawdziłem to, prosząc swojego przyjaciela lubiącego jeść pić i popuszczać pasa o wystąpienie w roli statysty na potrzeby testu.

Nie należy panikować na widok dotykowych paneli sterujących tym międzygalaktycznym okrętem. One co prawda są dotykowe, ale zapewniają przy wciskaniu „klik” znany nam dotąd z przycisków analogowych. To rozwiązanie ma co prawda jedną niedogodność, należy wyposażyć auto na stałe w ściereczki do ekranów LCD, którymi co jakiś czas usuniemy ślady naszych paluszków, widocznych co prawda jedynie przy wyłączonym systemie, ale zakłócających feng shui. QQ dostała już w prezencie od mojego kolegi śliczną nową & różową ściereczkę z mikrofibry, która sprawdza się znakomicie i ma już swoje stałe i honorowe miejsce w jednym ze schowków.

Teraz kilka słów o największym chyba atucie KuKuŁki czyli zawieszeniu. Ten samochód nie jedzie, on płynie po drodze i to bez względu w jakim stanie droga po której jedziemy się znajduje. Mamy oczywiście do wyboru kilka trybów pracy i kilka ustawień wysokości prześwitu, każdy znajdzie opcję idealnie odpowiadającą preferencjom. Kiedy jechałem nią po naprawdę słabej nawierzchni to nie dość, że wewnątrz panowała absolutna cisza, to jeszcze nadwozie zachowywało spokój znany z jazdy niedawno otwartą autostradą. Jestem możliwościami tego zawieszenia naprawdę miło zaskoczony, tak na marginesie dodam, że jedna z konkurencyjnych marek powinna zakupić jeden z egzemplarzy, przetestować i nauczyć się w końcu wyposażać obie osie w swoich SUV’ach w pneumatykę, bo to już chyba najwyższa pora.

O osiągach niewiele Wam na razie napiszę, gdyż jak być może wiecie, lub nie wiecie, mam taką usterkę systemu w głowie, która nakazuje mi bezwzględnie docierać każdy nowy silnik na dystansie 3000 kilometrów wg ścisłego autorskiego harmonogramu. W skrócie powiem tylko, że przez pierwsze 500 km nie przekraczam 2000 rpm. Każdy mój nowy samochód tak traktowany odwdzięczał mi się później brakiem konieczności uzupełniania stanu oleju w silniku.

Pod maską mruczy jedyna dostępna chwilowo wersja silnikowa, czyli znane i lubiane w pewnych kręgach trzylitrowe TDI generujące 286 koni mechanicznych i spełniające już normę EURO 6. Zostało mi jeszcze do przejechania w trybie docierania jakieś 2000 kilometrów i wtedy sprawdzę czy rzeczywiście ta jednostka rodzi sobie w tym nadwodziu tak dziarsko jak obiecuje producent.

Jeżeli do tego wszystkiego co napisałem wcześniej dodamy jeszcze to, że szyby w drzwiach nie mają ramek, co wygląda wręcz rewelacyjnie, a dodatkowo w wysiadaniu z auta nie przeszkadza nam próg (bo go tam po prostu nie ma) to moim zdaniem mamy gotowy przepis na HIT. I coś mi mówi, że to będzie HIT tej jesieni w salonach #Audi.

BTW czasami mam wrażenie, że progi w niektórych samochodach za szczyt honoru biorą sobie umazania jak największej ilości nogawek w spodniach swoich właścicieli, jakby urządzały sobie nawet zawody w tej dyscyplinie.

Czy znalazłem jakieś wady w tym modelu? Na razie za wcześnie na stwierdzenie, czy wystąpią jakieś dolegliwości „wieku dziecięcego”, model dopiero co zadebiutował w salonach, ja sam przejechałem ledwie 1000 km, o ewentualnej usterkowości nic na razie nie mogę powiedzieć, oprócz tego, że niech się o nie martwi gwarant. Pięcioletnia ochrona gwarancyjna pozwala na spokojny i niezakłócony sen właściciela. Jedyną drobną niedogodnością jest manewrowanie w ciasnych ze swej natury galeryjnych parkingach, auto przez wzgląd na gabaryty jest stworzone raczej do połykania dalekich tras i bezdroży, niźli wciskania się pomiędzy Skodę Rapid i Fiata Tipo na poziomie -2 w Glamoku (Galeria Mokotów).

Może to niektórych dziwić, ale po swoją QQ wybrałem się do Białegostoku i zakupiłem ją u tamtejszego dealera Audi Sieńko i Syn. Tak, wiem mam pod nosem w Warszawie przynajmniej kilka stacji dealerskich tej marki… ale czy tylko ja mam wrażenie, że warszawscy dystrybutorzy nowych samochodów (i nie mam tu bynajmniej na myśli wyłącznie marki Audi) są w ostatnim czasie tak zblazowani, że nie mają czasu na zajmowanie się takimi pierdołami jak KLIENT… Można np przechadzać się przez dobre pół godziny wśród samochodów, bez żadnej reakcji ze strony handlowców, ot sam wszedł to i pewnie sam trafi do wyjścia… osobiście czekałem całkiem niedawno ponad 20 minut w salonie naprawdę zdawać by się mogło elitarnej marki, przestępując z nogi na nogę, aż pan specjalista skończy pogawędkę z kolegami z salonu, po czym sprawdzi fajsbónia w telefonie i widząc, że jednak chyba nie odejdę (choć powinienem…) z westchnięciem zdecydował się jednak do mnie podjeść… Chyba przez to, że nie chodzę na co dzień w garniturze jestem mniej „rokujący”..?

Dlatego mając te przykre spostrzeżenia w pamięci zdecydowałem się zakupić bilet za złotych 30,00 i udać się koleją do białostockiego przedstawicielstwa marki. I to był strzał w dziesiątkę. Miła atmosfera towarzyszyła mi już od przekroczenia progu salonu, po kilku chwilach czułem się jak w domu, jakbym tych wszystkich ludzi, których widziałem pierwszy raz na oczy znał całe lata. Fachowa i kompleksowa obsługa w sympatycznej atmosferze zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że nie była to moja ostatnia wizyta w tym miejscu. Słyszałem też, jak wiewiórki szeptały o planowanej przez dealera budowie nowego ultranowoczesnego salonu Audi w Białymstoku.

To nie koniec sensacyjnych wiadomości, jeszcze w tym tygodniu opublikuję pierwszą w dziejach Centrum Moto Zawady krótką produkcję filmową z QQ w roli głównej!!! Będziemy wraz z Kacper Szczepański – Fotografia Motoryzacyjna bardzo ciekawi jakie zrobi na Was wrażenie.

Dziękuję za uwagę.
Kurtyna

Audi Polska Volkswagen Sieńko i Syn AUDI Sieńko i Syn

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *