Mijają dni | mijają lata | ale nie mija moda na FIAT’a

Mijają dni | mijają lata | ale nie mija moda na FIAT’a

Fiat 2000 ’88

choć po prawdzie powinienem go określać mianem FSO, gdyż licencja #FIATa wygasła już w 1983 roku.

30 letni kanciak, który już w latach 80’tych był pod względem technicznym skansenem, co nie zmienia faktu, że potrafi nawet dziś wzbudzać zachwyt i to nie tylko u jego właściciela. Szczególnie, jeśli pod maską mruczy dwulitrowy, dwuwałkowy, 114 konny silnik konstrukcji Aurelio Lamprediego, który radzi sobie w tym nadwoziu nad wyraz sprawnie.

Pamiętajcie jednak, że nie sztuką jest się rozpędzić, sztuką jest się potem zatrzymać, a jak (nie) hamowały Fiaty 125p to chyba jeszcze niektórzy dobrze pamiętają. O takich wynalazkach jak powszechny dziś ABS nie mogło być mowy. Tak jak nikt w latach jego świetności nie słyszał w Polsce o oponach zimowych, był problem z zakupem jakichkolwiek opon, co dziś może niektórych szokować, ale taka była wtedy rzeczywistość.

Podróże kanciakiem w ciepłe dni wymuszają zabieranie ze sobą z domu przynajmniej 3 koszulek na zmianę, w pierwszej jedziemy, drugą zakładamy zaraz po przybyciu na miejsce i odklejeniu pleców od skajki, z trzecią koszulką powtarzamy procedurę po powrocie w drugiej do domu, o klimatyzacji można było wtedy poczytać co najwyżej w kolorowych pismach motoryzacyjnych przemyconych z zachodu.

Kiedy dziś wsiadam do Fiata zastanawiam się jakim cudem ten model był określany kiedyś mianem „duży”? Czy to ludzie byli kiedyś mniejsi? Pamiętam przecież, jak rodzice pakowali do takiego Fiata 4 osobowy namiot z przedsionkiem, materace, kuchenkę, butlę z gazem, zapas garderoby, wikt na dwa tygodnie + siebie i dwie swoje pociechy i jakoś nikt wtedy nie narzekał na ciasnotę.

Serwisowanie też było nie lada wyzwaniem, zalecanym olejem był #SELEKTOL sprzedawany w charakterystycznych kanciastych butelkach, za dolary można było poprawić sobie samopoczucie, a silnikowi komfort pracy nabywając w #PEWEXIE (młodsi czytelnicy muszą sprawdzić to hasło w Wikipedii) olej #Shell’a. Wiecznie brakowało części zamiennych, jeśli np poszukiwany był nowy gaźnik, a w #POLOMOZBYCIE dostępne były akurat felgi, kupowało się felgi, bo z dużą dozą prawdopodobieństwa można było przypuszczać, że kiedy będą kiedyś potrzebne felgi, to w sklepach zamiast nich rzucą akurat gaźniki.

Dziś, 51 lat od rozpoczęcia jego produkcji zakończonej definitywnie w 1991 roku, te wszystkie jego wady nie mają najmniejszego znaczenia. Kocha się go właśnie za to jaki jest. Powiem więcej, kocha się go przede wszystkim za te wszystkie przywary.

I zawsze wsiada i wysiada się z niego z uśmiechem. Taką właśnie magiczną mocą obdarzyła go historia, a jeśli przy okazji startu ze świateł złupi się nim skórę jego współczesnym odpowiednikom, to uśmiech jest jeszcze większy 

Pochwalcie się swoimi Fiat’onami, a także przemyśleniami o nich w komentarzach.
🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *