Przyjaciel mój wyjeżdżał, mówi do mnie masz tu kluczyk, przez ten czas jak mnie nie będzie, możesz jeździć nim
Przyjaciel mój wyjeżdżał, mówi do mnie masz tu kluczyk, przez ten czas jak mnie nie będzie, możesz jeździć nim.
Tak właśnie, parafrazując słowa kultowej piosenki Oddziału Zamkniętego można w skrócie opisać moją przygodę z nowym wcieleniem #Touareg’a wypuszczonym niedawno przez Volkswagena na rynek. Chciałbym napisać, że wsiadłem i przekręciłem kluczyk w stacyjce, ale czasy, kiedy montowano w samochodach stacyjki odeszły do lamusa.
Pierwsze co rzuca się w oczy po zajęciu miejsca za kierownicą, to ogromnych rozmiarów ekran rozpychający się w desce rozdzielczej. Jest naprawdę duży, rzekłbym nawet nieco przytłaczający, można nim doświetlać wnętrze samochodu w pochmurne dni. Ekran pełni funkcję multimedialnego centrum zarządzania samochodem. Zminimalizowano do minimum ilość przycisków na konsoli, co ma też swoją ciemną stronę, gdyż aby odłączyć irytujący większość użytkowników system samoczynnego wyłączania silnika na postoju, należy wgryźć się w menu, zamiast jak dawniej wcisnąć jeden klawisz. Nie da się go zdezaktywować permanentnie, zatem po każdym uruchomieniu auta należy procedurę powtarzać, lub przyzwyczaić się do tej ponoć proekologicznej funkcji. Przyznaję się bez bicia, że ja przyzwyczaić się nie potrafię, a brak magicznego przycisku oznaczonego literką A w kółeczku ze strzałką uważam za poważne niedociągnięcie. Mega ekran aktywujemy siłą mocy znaną dotąd z Gwiezdnych Wojen, nieznacznie zbliżając do niego rękę. Mnogość ustawień i konfiguracji menu może zapewnić rozrywkę na długie jesienne wieczory, a kiedy już ustawimy wszystkie parametry dokładnie wg naszych ulubionych przyzwyczajeń, możemy odpiąć klemę ( – ) z akumulatora i rozpocząć zabawę od nowa. Ortodoksyjni wielbiciele klasycznych analogowych zegarów mogą takowe zamówić, ale mimo, że sam jestem ich zwolennikiem, to zabieg taki odradzam. Człowiek cieszy się bowiem dwa razy, po raz pierwszy kiedy samochód kupuje, a drugi kiedy sprzedaje. I już oczami wyobraźni widzę kandydata na drugiego właściciela, który widząc analogi będzie marudził, że to wersja bieda…
Wnętrze jest przestronne, nawet osoby bardzo wysokie, nie będą narzekały na brak miejsca nad głową i to zarówno z przodu jak i w drugim rzędzie siedzeń. Mając prawie 200 cm wzrostu spokojnie zmieściłem wewnątrz swoją niemałą osobowość wraz z przyległościami, czyli wcale nie mniejszym niż wzrost i waga ego. Skoro już jesteśmy przy ego, to warto wspomnieć, że ceny tej zabawki dla dużych chłopców zaczynają się już od 256290,00 zł brutto (wersja z silnikiem V6 231 hp), czyli tyle ile kosztuje dobrze doposażony legendarny model #VW zwany w niektórych kręgach Passerattim. Odpowiedzcie sobie sami na pytanie, który model szykowniej będzie wyglądał w niedzielę pod kościołem? Passat czy Touareg? 😃 Jeśli dodamy do tego, że kilka prostych zabiegów stylistycznych typu ciut większe koło i pakiet R-line sprawią, że sąsiad nie będzie mógł na pierwszy rzut oka odróżnić go od samochodu skonfigurowanego w okolicach 450000 – 500000 zł, to mamy gotowy przepis jak zepsuć mu samopoczucie na dobrych kilka miesięcy 😉
Nie będę przynudzał o mnogości systemów bezpieczeństwa pilnujących w czasie rzeczywistym kierowcy i jego reakcji na sytuację na drodze. Oczywiście nigdy nie zastąpią one zdrowego rozsądku i jeśli ktoś się uprze, żeby trafić na żółty pasek w #TVN24, to na pewno będzie w stanie wykonać nim odpowiednio spektakularnego „dzwona”. Nawet najbardziej zaawansowana technologia nie uchroni przed zwykłą głupotą.
Zawieszenie sprosta najbardziej wysublimowanym oczekiwaniom użytkownika, świetnie wybiera nierówności, w zależności od potrzeb może być miękkie, lub twarde, ustawione wyżej lub niżej, do wyboru, do koloru.
Na deser zostawiłem sobie silnik. O takich ekstrawagancjach jak benzynowe V6 3.6, czy V8 4.2, lub sześciolitrowy W12, czy chociażby V10 TDI możemy chyba na dobre zapomnieć. Chciałaby dusza do raju, ale europejskie normy emisji spalin nie pozwalają ☹️ Kompromisem pomiędzy ekologią, osiągami, a spalaniem jest obecnie trzylitrowy diesel. 286 koni i 600 Nm nie ma problemów ze sprawnym rozpędzaniem tego bądź, co bądź sporego i ciężkiego nadwozia. Świetne wyciszona kabina izoluje nas od dźwięków generowanych pod maską przez tego szlachetnego diesla. Niebawem w ofercie ma pojawić się 340 konna wersja benzynowa, a w drugim kwartale 2019 r. do oferty trafi ponoć diesel V8, z silnym akcentem na ponoć.
Gdzie można zamienić Passata na Touarega zapytacie. Wszędzie, ale ze szczególnym wskazaniem na moje ulubione dealerstwo w Białymstoku. Volkswagen Sieńko i Syn to miejsce przyjazne klientowi, już o tym wspominałem przy okazji zakupu #Q8 i nadal zdania nie zmieniam. Warto ich odwiedzić, ludzie są tam mili, lubią swoją pracę, co ostatnio wcale nie jest regułą. Można wszak spotkać sprzedawców, obrażonych na to, że sprzedawcami są właśnie. Ugoszczą Was tam zacnie, doradzą, kawą z mlekiem bez laktozy poczęstują, Passata odkupią, a nowego Touareg’a przewiązanego kokardką pod dom podstawią.
Kiedy ja popijając Latte (z mlekiem bez laktozy 😉) delektowałem się pięknymi okolicznościami przyrody okalającymi Zamek w Tykocinie, wokół dzisiejszego bohatera przemykał niczym cień szpieg z krainy deszczowców Kacper Szczepański – Fotografia Motoryzacyjna.
🔙⛽🔜