E viva España
E viva España
„…uliczkę znam w Barcelonie, w uliczkę wyskoczy Boniek, będzie słychać na stadionie brawo Polonia, brawo ten pan!”
Rocznik ’92 mój ulubiony między innymi dlatego, że przy zawieraniu ubezpieczenia w PZU można skorzystać z extra zniżki dla posiadaczy 25 letniego auta. Coraz więcej moich eksponatów osiąga ten zacny wiek, przez co lżej znoszę wizyty w Ubezpieczenia – PWB Grupa Doradcza Sp. z oo.przy okazji wznawiania polis.
Mój kolega wiedząc wcześniej jakie auto będę dziś opisywał, zawczasu kupił sobie zapas popcornu & coli i czeka niecierpliwie na standardowy zestaw komentarzy w stylu „jak audi to tylko quattro, szkoda, że nie cabrio, kaleka, mój Polonez miał lepsze wyposażenie niż ten…” Co znamiennie w większości przypadków piszą je osoby, które nie mają i nic nie wskazuje na to, aby kiedykolwiek miały mieć w swoim garażu 80 w jakiejkolwiek odmianie. Nie dyskryminuję samochodów z żadnego powodu, jeżeli do któregoś zabije mi mocniej serce to ląduje po prostu w moim garażu, sprawiając mi przy okazji wielką frajdę.
80’tka 2.3E – klasyczne „jajko” w klasycznym kolorze ubogaciło swoją obecnością sekcję Audi w moich zbiorach. Na pokładzie znajdziemy manualną skrzynię biegów, elektryczne szyby i lusterka i co dla mnie bardzo ważne klimatyzację. Jajko miało w swoim żywocie tylko jednego właściciela, pana Rodrigo, który nie skąpił mu wizyt w autoryzowanej stacji obsługi, a także nie spowodował nim żadnej kolizji, dzięki czemu mogę się teraz cieszyć oryginalnym lakierem. Przebieg niewiele ponad 112000 kilometrów znajduje swoje odzwierciedlenie w historii serwisowej auta. Do auta otrzymałem nie tylko pełen pakiet dokumentów z instrukcjami i książką serwisową, ale także wydruki z przeglądów technicznych, piękny kocyk pamiętający zapewne upadek berlińskiego muru, którym Rodrigo wyścielił bagażnik, dzięki czemu oryginalna wykładzina wygląda cały czas jak nowa. Znalazłem też składaną żaluzję na czołową szybę, która chroniła zapewne deskę rozdzielczą przed ostrym hiszpańskim słońcem, oryginalne klucze i lewarek, który wygląda na nieużywany. Dokonam w nim tylko dwóch modyfikacji względem seryjnego wyposażenia. Pierwszą będzie doposażenie go w piękne oryginalne, aluminiowe 15 calowe felgi z epoki, a drugą założenie kierownicy #Nardi, która od dwóch lat wygrzewała się na półce czekając na taką właśnie okazję.
2309 cm³ pięć cylindrów w rzędzie generujących 133 konie mechaniczne nikogo na kolana swoimi osiągami zapewne nie rzuci, ale ja naprawdę nie mam zamiaru ścigać się tym autem z kimkolwiek. Marzy mi się jeszcze 90 konna wersja 1.9 #TeDeI, którą na początku lat ’90 określono w jednym z motoryzacyjnych czasopism mianem rakiety na ropę. Dacie wiarę? 90 konna rakieta
Wraz z nadejściem jego następcy, modelu A4 B5 Audi postanowiło zrobić coś dziwnego… zaczęto stosować tak żenująco niskiej jakości plastik, że przyciski i włączniki wycierały się od samego patrzenia na nie. I co jeszcze dziwniejsze, nic z tym nie zrobili wypuszczając na rynek kolejne generacje. W moim ongiś B7 włącznik świateł i sterowanie klimatyzacją po przejechaniu raptem 52000 kilometrów wyglądały jakby brały udział w wieloletnich walkach z Wietkongiem w tropikalnej dżungli.
W zakup tego egzemplarza zamieszana była Fabryka Klasyków, kolega nabył go będąc w stanie ubawienia procentowego (pijany to może być furman ), co przydaje jeszcze więcej kolorytu historii tego auta. #KlasykówFabryka to jedna z niewielu znanych mi osób zajmujących się obrotem klasycznymi autami, która nie działa w myśl jakże popularnej w tej branży zasadzie „zrób porządnie – mocno obwiąż drutem”. Nasze ścieżki krzyżują się czasami w tych samych autoryzowanych stacjach obsługi, więc nie miałem żadnych oporów, aby nabyć to auto korespondencyjnie, bez oglądania i biegania wokół niego z czujnikiem lakieru. Przyjechałem, zapłaciłem i odjechałem. I nie zawiodłem się. Stan auta odpowiadał w 100% udzielonej mi wcześniej informacji, mogę więc z czystym sumieniem polecić tego allegrowicza
Skuszony obietnicą czułego traktowania oddałem dziś swój nowy nabytek w precyzyjne ręce Smart Detailing celem usunięcia kilku „wgniotek” i zabezpieczenia lakieru magicznym serum zwanym potocznie ceramiką. Pamiętam, że kiedyś na prawie każdym rogu można było natknąć się na stomatologa, później stomatologa i aptekę, jeszcze później stomatologa, aptekę i fryzjera, a teraz doczekaliśmy czasów, w których na każdej prawie ulicy możemy wpaść na car detailing. I jak w każdej branży, tak i w tej zdarzają się fachowcy lepsi i lepsi nieco mniej (żeby nikogo nie urazić), dlatego bardzo starannie dobieram miejsca i osoby, którym powierzam swoje cudeńka, #SmartDetailing zagościł już jakiś czas temu na mojej krótkiej liście #CMZapproved.
I na koniec kilka zdań z zupełnie innej bajki… na Warmii, w bliskiej okolicy Nowe Miasto Lubawskie, pośrodku zupełnie niczego, znalazłem miejsce na które chciałem zwrócić Waszą uwagę. Ośrodek Narciarski Kurza Góra, bo o nim tu mowa to góry w wersji mini na równinie. Wysiadając z auta przenosimy się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w okolice dajmy na to Bukowiny. Naprawę czuć tu ten sam klimat. Nawet jedzenie serwowane z bemarów jest tak samo niedobre jak to w góralskich barach, zapewniam, że nie poczujecie żadnej różnicy. Jednego czego mi brakowało, to tlących się grilli z oscypkami, ale być może to drobne niedopatrzenie zostanie niebawem usunięte. Podobieństw jest zresztą więcej, identycznie jak w naszych górach dłużej się na tę górkę wjeżdża, niż z niej zjeżdża, ale wiecie co, nie ma to naprawdę większego znaczenia. Szpiedzy, których incognito poprosiłem o kilka testowych zjazdów bardzo dobrze ocenili przygotowanie stoku. Doceniam pomysł i determinację w jego realizacji, a jeśli jeszcze w niedalekiej przyszłości orczyk (którego nie znoszę) zostanie zastąpiony przez wyciąg krzesełkowy, to będę tam częstym gościem.
Rozpisałem się dziś nie gorzej niż #GallAnonim, więc pora zakończyć elaborat krótkimi ogłoszeniami parafialnymi. Centrum Moto Zawady będzie od dziś publikować posty wyłącznie w poniedziałki. Uwielbiam dla Was pisać i łechce me ego fakt, że „lajkujących” mój profil przybywa w postępie wręcz geometrycznym, ale w każdym szaleństwie należy prędzej czy później wprowadzić jakąś metodę. Publikując trzy razy w tygodniu, a nieraz nawet częściej przestałem mieć czas na cokolwiek innego, mam zaległości towarzyskie, czytelnicze, mniej czasu na pieszczenie eksponatów w garażu, zbliżają się duże wystawy, w których chcę wziąć udział i nie bez wpływu na moją decyzję pozostaje fakt, że sekcja #FoTo akredytowana przy #CMZbliska jest ogłoszenia buntu na Bounty. Ledwie bowiem zdążą zrobić sesję, już zaczynam ich cisnąć o przesłanie zdjęć, bo przecież zbliża się magiczna godzina 19:19. Zaplanowane testy motoryzacyjnych nowości też wymagają nieco więcej czasu i skupienia, aby nie były powierzchowne. Padło zatem na poniedziałki, rozważałem co prawda również piątki, ale w piątkowy wieczór każdy jest już myślami przy weekendowych uciechach, stąd taka, a nie inna decyzja. Oczywiście jeśli wydarzy się coś niezwykłego, np. zamiast deszczu z nieba zaczną spadać zabytkowe samochody, poinformuję o tym nie bacząc na dzień tygodnia
THE END