Motorworld Classics Berlin
przeszedł do historii, przygoda rozpoczęła się w czwartek, wyjechaliśmy o poranku, a w Berlin czekała na nas powitalna wichura wyrywająca drzewa z korzeniami. Było trochę strachu o zaparkowane auta, ale wszystko skończyło się szczęśliwie (spadający konar uszkodził samochód obok). O moc atrakcji podczas wycieczki postarała się Fabryka Klasyków rezerwując nocleg w miejscu, które ktoś chyba przez pomyłkę nazwał hotelem. Hotel Amelie Berlin West to krzyżówka hostelu z przytuliskiem doprawiona do smaku odrobiną noclegowni. Jako, że wyzwania nie są mi straszne i kolegów w biedzie nie mam zwyczaju porzucać, zatkałem nos, zacisnąłem zęby i z 1,5 litrową butelką wspomagacza odwagi pod pachą raźno wkroczyłem do czegoś, co miało udawać recepcję. Udało mi się tam nawet zdobyć kilka nowych harcerskich sprawności i to zaledwie w jedną noc. Pierwszą jest umiejętność błyskawicznej dezynfekcji „hotelowej” łazienki preparatem zabijającym zamieszkały tam żywy inwentarz; drugą sen w trybie „standby mode”, który skraca do minimum czas reakcji na ruchy wrogich oddziałów karaluchów okupujących tę kamienicę od 1928 roku. Jedynym plusem tego miejsca jest lokalizacja w niewielkiej odległości od targów, a na obronę reżysera wyjazdu powiem, że rezerwując melinę nie kierował się kryterium – jak najtaniej – bo liczą sobie w tej norze za pokój nie gorzej niż w przyzwoitych miejscach. Co do samych targów to #Stuttgart to nie jest, ale jest blisko i można pokusić się o odwiedziny w przyszłym roku, omijając oczywiście szerokim łukiem Kaiserdamm 29. Czas spędzony na wystawie na zawsze zatrzymał w kadrze Kacper Szczepański – Fotografia Motoryzacyjna – a to tym czym się tam wybrałem, dokąd dojechałem i co ważniejsze czym wróciłem opiszę już niebawem.