Kasztan rzadkiej maści…
Dawno, dawno temu planowałem zatytułować ten post „LATAJĄCY DYWAN”, gdyż w tych krótkich i ulotnych chwilach, kiedy wszystko w tym samochodzie działa jak należy, jest to bardzo sympatyczne auto. Czar jednak bardzo szybko prysł i okazało się, że zamiast Kopciuszka pocałowałem zwykłą, starą i wredną ropuchę, która nie ma zamiaru przeistoczyć się w pięknego łabędzia. Tak przy okazji, czy może być lepsza antyreklama francuskiej motoryzacji niż rozkraczony wehikuł prezydenta Macrona podczas wizyty w Polsce? Może. A na imię ma Xantia…
Niestety, francuska myśl techniczna dała mi się tak we znaki, że jedynie świadomość, że na tamie we Włocławku jest sitko i mogliby ją tam wyłowić powstrzymała mnie przed zrzuceniem jej z mostu do Wisły. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby kupić Xantię, chyba sam Lucyfer zstąpił z piekła i mnie opętał, bo podrzędny diabeł na pewno nie dałby rady. I prędzej piekło zamarznie niż kiedykolwiek kupię kolejnego CITROËNA.
Ale po kolei… pomysł na trzylitrowe V6 spięte z hydractive w Xantii na początku wydawał mi się całkiem niezły. Duży silnik w kompaktowym aucie z legendarnym zawieszeniem… I w sumie do silnika to ja uwag większych nie mam. 190 koni ▪️ V6 ▪️ 2946 cm³ ▪️ 24V ▪️ 7,6 s-100 km/h ▪️ V/max 230 km/h ▪️ Radzi sobie w tym nadwoziu bardzo przyzwoicie, ma chęć przyspieszać (gorzej z hamowaniem), całkiem znośnie brzmi. Kastruje go nieco zacofany czterobiegowy automat, ale i tak jest nieźle. Za to cała reszta to najgorszej maści francuski badziew jakiego świat nie widział. Znaczy widział, bo trochę tych Xantii znalazło jednak amatorów. Ktoś mi kiedyś w przypływie szczerości powiedział, że bardziej stuknięci od miłośników francuskiej motoryzacji są wyłącznie wielbiciele samochodów z okresu PRL. I to musi być prawda. Jeśli odwiedzicie forum poświęcone tym kasztanom, to będziecie się mogli przekonać, że inaczej niż „księżniczka”, bądź „księżna” tych strupów tam się nie nazywa. Sam producent usiłuje chyba wyprzeć z pamięci fakt jej produkowania. Nie oferuje bowiem żadnego wsparcia. Zróbcie kiedyś eksperyment i spytajcie w autoryzowanym serwisie o jakąkolwiek część do Xantii. Popatrzą na was jak na wariata. Źródłem zaopatrzenia mogą być wyłącznie egzemplarze, które wyzionęły ducha, lub zrujnowały już na tyle właściciela, że zostało mu jedynie poszukać w markecie taniej, ale solidnej liny… Sam już nawet boję się zaglądać do Excel’a z kosztami przywrócenia wszystkich systemów „KSIĘŻNICZKI” do stanu używalności, bo kupiłbym sobie za to ładnego i bezproblemowego w użytkowaniu Mercedesa #W124. Zamiast tego użeram się z tym jak go poetycko nazwałem kasztanem już drugi rok i końca tego użerania nie widać. Choć ostatnio jak porozmawiałem sobie z nim/nią w cztery oczy i zapowiedziałem, że albo się uspokoi, albo obleję benzyną i podpalę, to przejechała już 300 (sic!) kilometrów bez awarii 🙈🙉🙊
Ten model nie ma żadnych zalet. Plagi egipskie i puszka Pandory to w porównaniu w nią ledwie katarek. Ma wyłącznie wady, których nic nie rekompensuje. I nie dajcie sobie wmówić, że hydractive to ósmy cud świata. Pierwsza z brzegu pneumatyka bije ten shit na głowę. Chyba, że zamknąć go w bunkrze na najbliższe 10 lat i zapomnieć, że się go posiada. to może w 2030 jeżdżąca (czasami) Xantia wzbudzi na ulicy sensację. Tylko Francuz mógł wymyślić jeden obieg dla zawieszenia, wspomagania i hamulca. Tracisz ciśnienie w układzie, tracisz sterowanie i możliwość skutecznego awaryjnego zatrzymania. Tylko Francuz mógł zamontować zawory od klimatyzacji w takim miejscu, że musisz się położyć przed samochodem, żeby się do nich podpiąć. Od jedzenia ropuch im tam się naprawdę pomieszało w głowie. Widząc Xantię nie zadawaj sobie pytania, CZY ona się zepsuje, tylko KIEDY się zepsuje.
Samochód ma wiele pionierskich opcji, które konkurencja wprowadziła dziesięciolecia później. To w Xantii zamontowano pierwszy na świecie system rozpoznawania zmęczenia u kierowcy. Jeżeli jedziesz nią zbyt długo (tak powyżej 30 minut max sic!) przestaje działać wspomaganie kierownicy. Co wymusza odbycie przerwy w podróży. Posiada też unikalny system rozpoznawania twarzy. 17 lat wcześniej niż wpadł na to Apple! Jeśli zobaczy kogoś, kogo lubi potrafi na jego widok podskoczyć z radości. Nie żartuję. Tak się cieszy, że sama z siebie unosi w ułamku sekundy zawieszenie do góry. Za to jeśli widzi kogoś, za kim nie przepada, przysiada na tylnej osi jak skarcony psiak…
Chucham i dmucham na zaprzyjaźnionego mechanika, herbatkę z sokiem malinowym mu parzę, szaliczek poprawiam, dziubek w kapturze poprawiam, żeby się czasem chłopina nie przeziębił. Bo jak i on straci do niej cierpliwość, to zostanę z tym 💩 sam na wieki. Dość powiedzieć, że 4 razy Kacper usiłował zrobić jej sesję i dopiero przy piątej próbie dojechała na nieodległy plan zdjęciowy.
Ten samochód to moje motoryzacyjne Waterloo. Kończę, bo się rozpłaczę…
🔙⛽️🔜
P.S. 1
Smart Detailing robił co mógł, ale on/ona nadal wygląda jak #Xantia
P.S. 2
W weekend odwiedzili mnie znajomi którzy lubią życie na krawędzi. Dlatego wybraliśmy się Xantią na krótką, 100 kilometrową wycieczkę. Xantia przywitała ich jak umiała najlepiej, czyli klasycznie dała znać, że trzeba się zatrzymać na kawę i wyłączyła wspomaganie kierownicy. Po czym dbając o podtrzymanie naszej znajomości zgasiła radio i nie dało się go ponownie uruchomić, co miało nas zapewne skłonić do częstszej konwersacji. A w połowie wycieczki zaczęła frywolnie puszczać oko do kierowcy kontrolką AirBAg i ABS. Taka z niej zalotnisia…